MOJE PRZEKONANIA - KRAINA EZOTERYKI

Przejdź do treści

Menu główne:

MOJE PRZEKONANIA

                     PIERWSZE KROKI
  Zaczęło się  przed ponad trzydziestu laty, kiedy moje życie  waliło się w gruzy -  rozpadało się moje małżeństwo. Zaczęłam dostrzegać otaczający mnie ludzie w większości nie takimi, z jakimi chciałabym mieć do czynienia: skostniali w swoich poglądach i postawach, trzymający się kurczowo bolesnych dla nich sytuacji i raniących istot, żyjący w obawie przed potępieniem za przeciwstawienie się tradycji i innym ludziom, bez aspiracji do rozwoju, przeciwni jakimkolwiek zmianom, które mogłyby zmienić cokolwiek w ich życiu... A przecież ich postawy były odbiciem tego, co we mnie, ale wtedy nie byłam tego świadoma....
Tak widziałam wtedy otaczających mnie ludzi, bo takich wtedy przyciągałam.
W tamtych czasach osądzałam, oceniałam, krytykowałam,  wartościowałam, wojowałam, denerwowałam się…
Bywało, że gardziłam głupotą, ciemnotą, wywyższałam się, czułam się lepsza od wielu z nich, nieraz pytałam: dlaczego oni nic nie rozumieją, nie jarzą, nie kumają? Całkiem ślepi i głusi! W swej zarozumiałości i pysze sądziłam, że ja wiem jak jest naprawdę, a oni nie wiedzą…

Przebywanie pod wspólnym dachem i dzielenie życia z mężem- alkoholikiem, nie było szczytem szczęścia, ani azylem bezpieczeństwa, ani też źródłem dobrego samopoczucia….
Do tego nieciekawe układy w domu rodzinnym, przede wszystkim z moim ojcem, jak również z innymi członkami rodziny.
Po ukończeniu studiów szukałam pracy jak najdalej od domu rodzinnego, gdyż czułam, że uduszę się w domowej atmosferze wzajemnych żalów, obraz, pretensji, manipulacji, kłótni. Odwiedzałam rodziców od czasu do czasu i raczej na krótki okres...
 W pracy, którą bardzo lubiłam, przytrafiały się konflikty z moimi pierwszymi szefami - wtedy byłam święcie przekonana, że ich przyczyna leży wyłącznie po ich stronie, że się mnie czepiają, że mi zazdroszczą, że są starzy, bez wyzszego wykształcenia, skostniali w swoim widzeniu świata, że mają klapki na oczach...
 W życiu osobistym te i inne wydarzenia zaowocowały silną nerwicą, niewiarą, pesymizmem, a w końcu poważną depresją, której wtedy nie potrafiłam rozpoznać i nazwać, jak również poważnymi chorobami fizycznymi i operacjami - najpierw tarczycy (1988 rok), a trzy- cztery lata później - guzem piersi.
Paliłam mnóstwo papierosów, czasem uciekałam w  różne nieprzemyślane i destrukcyjne działania i wyobrażenia, które wtedy wydawały mi się atrakcyjne z jakichś względów.
Radością była dla mnie moja praca w szkole, działalność w harcerstwie, czytanie, pisanie i sięganie do wiedzy. Pochłanianie olbrzymiej ilości książek od najmłodszych lat było także formą ucieczki od szarej rzeczywistości, od problemów codzienności...
Nie ukrywam, że zdarzało mi się wtedy myśleć o śmierci, a nawet o samobójstwie i pielęgnować w sobie  przekonanie, że śmierć jest najlepszym rozwiązaniem...
Największą pociechą  było przebywanie z dziećmi - jestem matką dwojga wspaniałych dzieci: córki i syna, które teraz są dorosłymi ludźmi. Odpowiedzialność i troska o nie oraz świadomość, że jestem dla nich oparciem, stały się motorem napędowym mojego ówczesnego życia.
Powoli przekonywałam się, że NIE MA TEGO ZŁEGO, CO BY NA DOBRE NIE WYSZŁO i o tym, że nie ma w życiu takiej sytuacji, z której nie dałoby się wyjść.
Bez względu na to jak głęboko jest dno, na którym aktualnie jesteśmy, zawsze można od dna odbić się i wypłynąć. A od dna jest tylko jedna droga - do góry....Wystarczy nasza świadoma decyzja i prośba do Boga (Wszechświata, Stwórcy, Wyższego Ja, Boskiej Mocy itp..

Pewnego dnia "nadeszło przebudzenie".
Do tej pory agresję w postaci żalów, obrażania się, pretensji itp., wylewałam na innych i miałam pretensje do Boga, że zapomniał o mnie. Obwiniałam ludzi z otoczenia za to, co mnie w życiu spotyka, piętnowałam  konkretne sytuacje i z rozpaczą pytałam: "dlaczego ja", "dlaczego mnie to spotkało i za co?" Sądziłam, że to ONI są podli i powinni się zmienić. Wtedy wszystko obracało się przeciw mnie, bo nie potrafiłam zaakceptować tego, co mnie w życiu spotyka. Wszelkie lekcje, dane przez Wszechświat/ Boga traktowałam jako zło, jako karę, jako gnębienie mnie, jako tragedie i nieszczęścia…. Moja agresja musiała zostać zablokowana "odgórnie" poprzez niepowodzenia i choroby ciała. Złościłam się też na siebie, że tkwię w tak beznadziejnej sytuacji i pozwalam sobie na takie paskudne życie.
Kiedy pewnego dnia uświadomiłąm sobie, że stoję przed ścianą, powiedziałam sobie: MAM DOSYĆ!
 I pewnie, jak większość z tych, kto wstąpił na drogę rozwoju duchowego, wie, że Opatrzność podsuwa nam w takim momencie to, co akurat jest nam najbardziej przydatne, adekwatne do naszego poziomu rozwoju. Nie jestem wyjątkiem od tej zasady, jak również od zasady, że potrzeba rozwoju rodzi się najczęściej w najtrudniejszych momentach życia i staje się "ostatnią deską ratunku", nadzieją, że coś się odmieni w naszym życiu, że może uda się zacząć od nowa... Pojawiło się ciche przeświadczenie, że to nie ONI, ale to JA mam sie zmienić, bo to moje życie...
 Podczas kolejnych wakacji , będąc u koleżanki, natknęłam się na książkę,  której sam tytuł sprawił, że przysiadłam z wrażenia. Przetarłam oczy i znów zobaczyłam przed sobą wyraźne litery: MOŻESZ UZDROWIĆ SWOJE ŻYCIE (Louise Hay).
Gorączkowo ją przejrzałam i wiedziałam, że to ona mnie znalazła po to, abym mogła się odbić od dna. Ta książka na prawie dwa lata stała się moją Biblią, która posługiwałam się na co dzień, według wskazówek w niej zawartych  pracowałam intensywnie nad sobą. Od tej pory zaczęły się pojawiać przed moimi oczami i do mego użytku inne książki, artykuły, broszury, choć były to czasy, kiedy o tego typu literaturę było niezwykle trudno.


                                  MOJA DROGA KU WOLNOŚCI
Z ciekawszych metod, które przyswoiłam samodzielnie i z wielkim zapałem, skutecznie praktykując je w życiu codziennym, wymienię tutaj: PSYCHOTRONICZNA METODA EVELYN MONAHAN, METODA SILVY, TRENING AUTOGENNY SCHULTZA i inne. Poznawałam też kolejne metody samoleczenia, samouzdrawiania, samodoskonalenia.

Potem przyszła kolej na zgłębienie poradników N. PEAL'a, N. HILL'a, D. CARNEGI'i itd., a także książek MARPHI'ego o podświadomości.

Od dawna interesowały mnie SNY, więc zajmowałam się nimi teoretycznie i praktycznie, a także zagadnienia życia po życiu.

Oczywiście, zaczynałam od science fiction, zaginionych cywilizacji, niewyjaśnionych zjawisk parapsychicznych i cywilizacyjnych, UFO itp.
Do pewnego momentu wszystko robiłam sama, w obawie, żeby nie uzależnić się od jakiegoś guru... Było to dla mnie niezwykle ważne.


 Z czasem, kiedy zauważyłam, że mój rozwój nie jest tak efektywny, jak bym sobie tego życzyła. Postanowiłam wyjść do ludzi i od innych nauczyć się nowych sposobów pracy nad sobą - samodoskonalenia, samouzdrawiania. I znów, jak na zawołanie, pojawiły się w moim życiu wiadomości na ten temat oraz odpowiednie kontakty.
Wybrałam REGRESING, RADIESTEZJĘ, BIOTERAPIĘ, ZABIEGI FANTOMOWE podstawy MEDYCYNY CHIŃSKIEJ oraz  inne formy pracy z energiami (np. REAIKI), oczywiście, w połączeniu z intensywnym rozwojem duchowym.  

Jeszcze HUNĘ - starożytny system wiedzy psychologicznej i socjologicznej, obejmujący  wyjątkowo skuteczne praktyki poznania pozazmysłowego, uzdrawiania, kreacji, który zajmował i zajmuje w moim życiu poczesne miejsce.
"Nauczyłam się" modlić, medytować, afirmować, wizualizować, docierać do podświadomości swojej i innych, rozumieć i widzieć destrukcyjne wzorce, które skutkują w życiu każdego człowieka niepowodzeniami, tragediami, chorobami itp.
W swoim czasie intensywnie pracowałam nad różnymi formami RELASACJI i WIZUALIZACJI.


REGRESING pomaga w uwolnieniu się od wielu obciążeń karmicznych i sprawia, że nasze życie staje się łatwiejsze, zdrowsze, radośniejsze, szczęśliwsze.

Badania radiestezyjne przynoszą mi wiele satysfakcji i radości.  Od dawna praktykuję pracę z różdżkami i wahadłami leczniczymi - mam ich cały zestaw.
Potem w moim życiu pojawiły się inne formy samodoskonalenia, samouzdrawiania i pomagania innym.

Poznałam i praktykowałam metodę Detzlera czyli SRT (Wolność Duszy).

Miałam do czynienia z metodą RYODORAKU (drogi dobrego przewodnictwa elektrycznego).

Nauczyłam się kontaktów ze światem astralnym, wykonuję EGZORCYZMY i odprowadzam dusze.

Zgłębiłam PSYCHOMETRIĘ, wykonuję analizy psychometryczne (np. ERD- etap rozwoju duchowego, analiza związków i inne).
Aktywnie zajmowałam się też TECHNIKĄ EMOCJONALNEJ WOLNOŚCI czyli EFT.


Potem przyszedł czas na prowadzenie kursów rozwoju duchowego  na przemian z Leszkiem Żądło w Tolkmicku, wykładów na Uniwersytecie Trzeciego Wieku i  w Siedlcach oraz czas wykonywania zabiegów energetycznych dla zainteresowanych osób.

Leszkowi dziękuję bardzo, że na pewnym etapie mojego życia stał się moim nauczycielem, drogowskazem, że po drodze nam na duchowej ścieżce.
Jednak poszczególne metody traktowałam zawsze jako kolejny etap lub element moich kontaktów ze Stwórcą/Wszechświatem i wciąż poszukuję sposobów na zwiększenie  efektywności i skuteczności tych kontaktów.


Przed kilkoma laty bardzo zajmowały mnie i nadal zajmują i rozwijają następujące metody:
Metoda HO'OPONOPONO, która jest niezwykle silną formą oczyszczania karmy. Metoda ta ma dwie "postaci" starą, tradycyjną, reprezentowaną w Polsce przez Annę Kliegert, uczennicę Simeony Mornah (ukończyłam odpowiednie kursy) oraz nowszą formę, stworzoną przez dr. Hew Lena. Obie są niezwykłe i obie stosuję w życiu codziennym.
Bardzo dużą rolę w moim życiu odegrało RADYKALNE WYBACZANIE, które stosuję do dziś, bo skutkuje ono naprawdę silnym oczyszczeniem podświadomości.
Fascynują mnie także USTAWIENIA RODZINNE BERTA HELLINGERA. Uczestniczyłam w kursie prowadzonym przez jednego z uczniów B. Hellingera i w razie potrzeby stosuję formy pracy związane z tą metodą.

Bardzo silnie przemawia do mnie przemawia to DIAGNOSTYKA KARMY, stworzona przez SIERGIEJA ŁAZARIEWA, a propagowana także przez Marijana Ogorevca. Uczestnictwo z warszawskim seminarium Łazariewa stało się dla mnie przełomowym momentem. Dziś czytam Łazariewa także w oryginale i uczę się widzieć struktury energetyczne (karmiczne) człowieka.


                                          FIZYKA KWANTOWA I KWANTOWE WIDZENIE ŚWIATA

Od dawna fascynuje mnie FIZYKA KWANTOWA i nowy sposób widzenia świata.
Przed kilkoma laty obejrzałam film „CO TAK NAPRAWDĘ WIEMY?” i ze zdziwieniem dostrzegłam, że ta dziedzina - powstała w naszych czasach, w wielu aspektach przeciwstawiająca się założeniom fizyki newtonowsko- einsteinowskiej, objaśnia w sposób naukowy to, co określamy mianem cudów lub zjawisk paranormalnych i czego oficjalna nauka do tej pory nie uznawała.
Informacje zawarte w książkach dra Richarda Bartleta („Fizyka cudów”, „Matryca energetyczna”) , a także dra F. Kinslowa „Sekret natychmiastowego uzdrawiania” , do dnia dzisiejszego stopniowo przybliżają mnie do coraz głębszego zrozumienia istoty zjawisk, które do tej pory były określane jako cuda oraz ich praktykowania.
W związku z tym uczestniczyłam w praktycznym kursie z zakresu DWUPUNKTU, a także samodzielnie opanowałam DOTYK KWANTOWY (wg R. Gordona) – bardzo prosty i przydatny w praktyce uzdrawiania.
„Kosmiczne spojrzenie” na nasze istnienie, a także na sprawy życia codziennego z „kwantowej” perspektywy dało mi uczestnictwo w cyklu wykładów Adama Anczykowskiego TRUE MAGIC (Prawdziwa Magia).
Uczestniczyłam także w kursie amerykańskiej uzdrowicielki Gabrielle Orr – WEJŚCIE DO KRONIKI AKASZY, co pozwoliło na głębszy wgląd w siebie.
Mocne wrażenie na mnie wywarła też „ZŁOTA KSIĘGA” (wraz Z AFIRMACJAMI) SAINT GERMAINA – ponadczasowego mistrza wzniesionego. Często pracowałam i pracuję z afirmacjami JAM JEST, ponieważ są one bardzo silne i kreatywne.

W ostatnich latach poznałam też kilka innych nowoczesnych metod pracy nad sobą:  popularna PRACA BYRON KATIE „KOCHAJ, CO MASZ. CZTERY PYTANIA, KTÓRE ZMIENIĄ TWOJE ŻYCIE” – szczerze mówiąc znam te pytania oraz  fragmenty Pracy i stosuję je czasami, ale całej treści książki nie znam, ponieważ po wyczerpaniu poprzedniego nakładu, nie wznowiono druku. A szkoda…

Kolejna metoda, zawarta w światowym bestsellerze  BRANDON BAYS „THE JOURNEJ” czyli PODRÓŻ – niezwykły przewodnik ku uzdrowieniu swojego życia i podniesieniu  poczucia własnej wartości pozwala na odbycie podróży wgłąb siebie, m.in. emocjonalnej, fizycznej czy też uczestnictwo w oczyszczającym „spotkaniu PRZY OGNISKU”.
Bardzo mi odpowiada inna dość młoda metoda. Jej autorem jest ALEXANDER LOYD (i BEN JOHNSON) „KOD UZDRAWIANIA”  czyli „sam możesz sobie poradzić z przyczynami problemów zdrowotnych i uczuciowych oraz niepowodzeń. Uzdrowienie może nastąpić w 6 minut!”
Na mojej drodze duchowej w pewnym momencie pojawiły się metody związane z bezpośrednim połączeniem ze Źródłem oraz inne formy i metody pracy nad doskonaleniem oparte na założeniach fizyki kwantowej, psychoterapii, pracy ze świadomością i podświadomością, choć mnie osobiście w pewnym momencie wydały się nieco skomplikowane: ACCES CONSIOUNSES czyli DOSTĘP DO ŚWIADOMOŚCI I BARSY oraz THE RECONNECTIVE czyli POŁĄCZENIE ZE ŹRÓDŁEM, której autorem jest dr ERIC PEARL, które w praktyce sprowadzają się do czerpania energii i mądrości wprost z Boskiego Źródła.

W ciągu wielu lat poszerzałam swoją wiedzę i umiejętności o LUDOWE SPOSOBY UZDRAWIANIA I POMAGANIA INNYM.
Ostatnio zafascynowały mnie ludowe rytuały, przasądy i przekonania. Jako dziecko czy młody człowiek buntowałam sie przeciw takiemu widzeniu świata, przeciw "zabobonom", przesądom itp., śmiałam się z nich. Pochodzę ze wschodniej Polski, gdzie były one nieodłącznym atrybutem codziennego życia i okazało sie, że przesiąkłam nimi, nawet jeśli tego nie chciałam. Dziś widzę, że magiczne rytuały były i są przejawami ukierunkowywania energii i staje sie to dla mnie czymś zrozumiałym.
Kiedyś interesowały mnie wróżby z kart, ale nie jest  to moja dziedzina wiodąca – choć nieraz zaglądam do kart anielskich, kart Przewodnika duchowego, kart Osho, run, Tarota,  Symboli Sabiańskich czy Księgi Przemian I Cing i innych.


Ostatnie lata szerzej otworzyły przede mną drzwi do spojrzenia na człowieka jako na istotę wielowymiarową, żyjącą na wielu poziomach. Stało się to dzięki (między innymi) RECALL HEALING- metodzie BIOLOGII TOTALNEJ, wywodzącej się z NOWEJ MEDYCYNY GERMAŃSKIEJ, nauczanej w Polsce przez kanadyjskiego naukowca i naturoterapeutę  doktora GILBERT’a RENAUD’a. Poznanie tej obszernej metody i zdobycie uprawnień terapeuty zajęło mi prawie trzy lata. Wiedzę i umiejętności z tego zakresu wciąż uzupełniam i aktualizuję.

W tym samym czasie, dzięki organizatorom kursów Recall Healing w Polsce i tłumaczeniom z języka rosyjskiego (i na rosyjski) poznałam wiele niezwykłych osiągnięć i osób z Rosji, Ukrainy czyli ze Wschodu… Tłumaczyłam materiały dotyczące różnych metod w Polsce nieznanych lub nierozpowszechnianych, informacje dotyczące uzdrawiania, niespopularyzowane jeszcze w Polsce i, oczywiście, osiągnięcia naukowe Rosjan.
Jestem zdania, że rosyjscy medycy widzą człowieka nie tylko jako „mechanizm do naprawienia”, rozbijając go na drobne narządy i funkcje fizjologiczne - jak w tradycyjnej medycynie akademickiej, ale coraz częściej w placówkach służby zdrowia  stosują zdobycze fizyki kwantowej (np. aparaty kwantowe), a także psychosomatyczne podejście, doceniają psychoterapię, posługują się homeopatią.  Nie pogardzą też metodami ludowymi, np. hirudoterapia (pijawki), ziołolecznictwo, specyficzne masaże- np. chińskie, tajskie, a także starosłowiańskich itd. Oczywiście, nie mówię tu o wszystkich lekarzach i nie o wszystkich placówkach służby zdrowia, ale przynajmniej o niektórych w dużych ośrodkach miejskich.

Jedną z książek, którą tłumaczyłam z języka rosyjskiego była praca Borysa ARANOWICZA „10 PRAKTYCZNYCH KROKÓW DO ODMŁODZENIA”, prezentująca innowacyjne metody pracy nad polepszeniem i utrzymaniem doskonałego stanu zdrowia czyli czucia się młodym i osiągnięcia parametrów fizjologicznych człowieka zdrowego i młodego. Wszelkie zalecenia Autor zastosował na własnym organizmie, dlatego też w wieku ponad 70 lat osiągnął parametry mężczyzny 40-letniego.
Tych kroków jest dziesięć, wśród nich jest zalecenie pracy nad zapewnieniem prawidłowego przepływu energii, co można osiągnąć dzięki APARATOM KWANTOWYM.

Jednym z nich jest AQUATON ADVANCED.
Organizm ludzki składa się średnio w 70-75% z wody, która nie jest zwyczajną wodą, lecz posiada specjalną strukturę i w razie pojawienia się zastoju, ta struktura ulega zaburzeniom. Aparat pomaga w odbudowie tej struktury, likwidacji zastojów (przyczyniając się tym samym do rozprawienia się ze stanami zapalnymi w organizmie) i znacząco polepsza stan organizmu. Chodzi o to, że woda posiada określoną częstotliwość rezonansową, która została „wprogramowana” w nośniki aparatu AQUATON , dzięki czemu zaburzona  częstotliwość wody w organizmie dostosowuje się do prawidłowej częstotliwości zapisanej w aparacie.

Innymi znakomitymi aparatami kwantowymi są aparaty serii TRIOMED.
Są dwa podstawowe typy tych aparatów (i kilka innych):
- TRIOMED COMPACT (CGI), z ośmioma najbardziej przydatnymi programami,
- TRIOMED UNIWERSAL, z kilkunastu wymiennymi promiennikami (emitarami), które doskonalą funkcjonowanie poszczególnych mechanizmów regulacyjnych organizmu, funkcji oraz układów i narządów. Ten aparat jest uważany za profesjonalny i stosowany w wielu placówkach służby zdrowia na terenie Rosji, choć jest prosty w obsłudze i w warunkach domowych może się nim posługiwać każdy, kto zapozna się z zasadami korzystania z niego.

Osobiście zachwyciły mnie możliwości zarówno AQUATONu, jak i TRIOMEDÓW.
Pierwszy z nich kupiłam w Polsce, a oba typy Triomedów sprowadziłam z Moskwy.
Przestudiowałam, a następnie przetłumaczyłam na język polski wszelkie dostępne dokumenty dotyczące ich działania i teraz swobodnie posługuję się nimi, stosując je dla siebie samej i moich najbliższych. Jestem naprawdę zadowolona z efektów.


Istnieje jeszcze wiele innych metod i form (samo)doskonalenia i (samo)uzdrawiania – nie da się wymienić ich wszystkich, ponieważ każdego dnia powstają kolejne, a już istniejące ulegają modernizacji i doskonaleniu.
Przyznaję, że znając zasady pracy z energiami, zgłębiwszy tak wiele metod i form, pragnę stworzyć swoją własną metodę. Jednak przede wszystkim do każdego człowieka, który poprosi mnie o pomoc, dobieram najodpowiedniejsze metody, które są dla niego najkorzystniejsze i na których działanie jest otwarty i gotowy na przyjęcie ich efektów.
Każdy człowiek jest inny, ma inną konstrukcję fizyczną, psychiczną, emocjonalną, duchową, kroczy swoją własną drogą życiową, ma inne uwarunkowania rodzinne, karmiczne itd.


                        CZY W MOIM ŻYCIU COŚ SIĘ ZMIENIŁO, OD KIEDY ZAJĘŁAM SIĘ ROZWOJEM?
Oczywiście. Już w pierwszym okresie stało się to bardzo widoczne. Przede wszystkim pozbyłam się wzorców wszelkich chorób - łącznie z guzem piersi. Dziś jestem zdrową kobietą, choć zdarzają się przypadłości zdrowotne, informujące mnie o sferze moich problemów,  które mam do oczyszczenia.
Przestałam być wojowniczką, agresorem, przestałam walczyć ze wszystkimi i wszystkim, co nie mieściło się w mojej filozofii życiowej i być przekonaną, że tylko ja mam rację i wiem/potrafię najlepiej. Uczyłam się i uczę nadal akceptować i szanować wszystkich i wszystko, co wcześniej nie było takie oczywiste, bo potrafiłam wojować z autorytetami i z samym Bogiem…
Rozstałam się z mężem - alkoholikiem (zmarł w 2012 roku). Rzuciłam palenie papierosów. Moje stosunki z ojcem i resztą rodziny poprawiły się, kiedy wybaczyłam tyle, ile wtedy potrafiłam i spojrzałam na nasze relacje z innej perspektywy. Tata nie żyje, ale wypłynęły relacje z bratem i mamą. Dziś wiem, że oboje są moimi bardzo surowymi nauczycielami (podobnie jak ja jestem ich nauczycielką) i na razie pracuję nad oczyszczeniem tego, co oni mi pokazują. Końcówki obciążeń są naprawdę trudne do uwolnienia…
W pracy stało się podobnie - wkrótce zostałam dyrektorem szkoły, najpierw podstawowej, a potem gimnazjum, które tworzyłam od początku. Następnie tworzyłam kolejne szkoły - liceum i szkołę policealną, a potem gminny ośrodek kultury. W swoim czasie byłam radną, a następnie przewodniczącą rady gminy.
Przez dwa lata redagowałam lokalne czasopismo "Wieści gminne" i napisałam książkę o miejscowości,  a kiedy pracowałam w ośrodku kultury, wznowiłam wydawanie mego czasopisma.
Kupiłam samochód oraz mieszkanie w stanie surowym i w ciągu kilku lat wykończyłam je i zamieszkałam razem z dziećmi.
Kształciłam dzieci, dbając przede wszystkim o opanowanie przez nie języków obcych.
Niestety, nie zadbałam w ciągu tych lat o sferę osobistą - o przyciągnięcie swojej drugiej połówki... Ale nic straconego.
Napisałam książkę o naszej gminie pt. "Mokobody", a obecnie została ona wznowiona jako poprawione drugie wydanie, a w 2017 roku kolejną książkę i ludziach z najbliższego otoczenia "Przedsiębiorczosć na terenie gminy Mokobody".
Wspólnie z moją córką i synem w 2012 roku wydaliśmy zbiór poezji "ANIELSKIE DUSZE", gdzie można znaleźć wiersze moje i Ani (córki) oraz zdjęcia mego syna. Jego jest również opracowanie graficzne.
Od wielu lat jestem na emeryturze. Jestem babcią. Mam dwie wspaniałe wnuczki: Helenę i Weronikę.

Stałam się spokojna, radosna, szczęśliwa, życzliwa, podniosła się moja samoocena. Odeszły wszelkie lęki, pretensje, wątpliwości, czarnowidztwo, poczucie winy, obraza itp.  Jeśli  pojawia  się jakiś destrukcyjny wzorzec, rozpoznaję go i "rozprawiam się" z nim na bieżąco.

Zbudowałam od nowa swój system wartości, swoją filozofię życiową. Jednak  ciągle pracuję nad sobą - uczę się, pogłębiam i doskonalę swoją wiedzę, umiejętności a także swoje poglądy, a więc zmieniam także mój charakter. Nadal szukam swojej własnej drogi, drogi do Boga. Uczę się kochać i być kochaną.
Dziś czuję się pełnym miłości, radosnym, spokojnym i szczęśliwym człowiekiem.
Zaczęłam pomagać ludziom - nie tylko ich "uzdrawiać", prowadzić psychoterapię, jak również inspirować do dostrzeżenia i zrozumienia  ich własnej drogi życiowej. Czynię to bardzo chętnie.

                                           MOJE AKTUALNE PRZEKONANIA
Tutaj przedstawiam to, co jest mi bliskie, do czego doszłam, co stało się fundamentem mojego widzenia świata, postaw, poglądów, działań.

Mój życiorys nie jest wyjątkowy, tragiczny czy pokręcony - jest podobny do biografii tysięcy innych osób - mężczyzn i kobiet, młodszych i starszych.

Zamieściłam go po to, by stał się ilustracją  tego, że można zmienić swoje życie, że każdy jest kowalem swego Losu - potrzeba na to chęci i odwagi, by przekształcić swoją hierarchię wartości, a co za tym idzie - swój charakter. Jedna z moich życiowych zasad brzmi: MAM ODWAGĘ, CZYNIĘ I MILCZĘ.
Często powtarzam: PUNKT WIDZENIA ZALEŻY OD PUNKTU SIEDZENIA lub PATRZENIA.

Jeśli na tę sama sprawę patrzysz z odmiennych punktów widzenia, z innej perspektywy czy z innego (wyższego) poziomu energetycznego, Twoje samopoczucie i zdrowie polepsza się. A jeśli patrzysz na wszystkich i na wszystko oczami Boga czyli z miłością w sercu, bez osądzania, oceniania i jeśli potrafisz wybaczać sobie i innym, Twoja droga staje się drogą do Boga, a wszelkie przejawy agresji - świadomej i podświadomej - znikają same.


Dziś mam świadomość, że to ja jestem odpowiedzialna za wszystko, co mnie w życiu spotyka, że wszystko w moim życiu jest zgodne z Boskim Planem (Przeznaczeniem, Wolą Boga) i nie ma powodu by się buntować, być agresywnym czy osądzać siebie i ludzi, którzy stanęli na mojej drodze albo by przerzucać winę na innych lub obwiniać i złorzeczyć Bogu. Zachowania osób, które stanęły na mojej drodze, były i są odbiciem moich podświadomych intencji, mechanizmów, programów, przekonań, wzorców, emocji. Spotykani ludzie są zwierciadłem tego, co we mnie. Ludzie, którzy stanęli na mojej drodze, są moimi nauczycielami, a sytuacje w życiu - lekcjami i wskazówkami, nad czym w swoim życiu warto lub trzeba popracować. Dziś wiem, że to, co mnie denerwuje u innych jest odbiciem moich podświadomych intencji, mechanizmów, programów, wzorców, przekonań, emocji. Patrząc na ich zachowania oczyszczam siebie samą z tego, co nie jest Miłością, bo PODOBNE PRZYCIĄGA PODOBNE, a INTENCJE SIĘ DOGRYWAJĄ.

W swoim czasie na moje drodze stanął starszy człowiek o wielkim sercu, którego dewizą życiową było przekonanie, że "życzliwość wobec innych jest moim obowiązkiem". Taka postawę może przyjąć tylko człowiek, którego serce jest pełne miłości do świata, ludzi i zwierząt (był weterynarzem).


Nauczyłam się patrzeć na człowieka jak na istotę energetyczną, widzieć jego barwy i zapachy emocji, jako konstrukcję energetyczną, odczytywać przyczyny, między innymi karmiczne, rodowe, wynikające z własnej linii życia i okresu prenatalnego i wskazywać drogę wyjścia z traumatycznej sytuacji. Dziś widzę, że wszystkie metody sprawdzają się do jednego. Tym pojęciem jest MIŁOŚĆ. Św. Augustyn mawiał: KOCHAJ I RÓB CO CHCESZ. Dziś wiem, że każda metoda (samo)uzdrawiania, pomagania sobie i innym czy (samo)rozwoju jest właściwa i skuteczna, jeśli opiera się na Miłości. Sama technika może złagodzić cierpienie, ukoić ból, przynieść poprawę czasową, ale jeśli opiera sie na miłości, jest właściwa.


Właściwie ciągle (mimo wieku "babcinego") uczę się widzieć więcej i wyraźniej, oczyszczać podświadomość i drogę do "domu".

Coraz mocniej utwierdzam się w tym przekonaniuże nie ma nic silniejszego niż miłość do Boga- Wszechświata- Stwórcy- Boskiej Mocy- nieważne jak nazywasz tę kosmiczną siłę, którą fizycy kwantowi nazywają polem morfogenetycznym (R. Scheldrake) lub torsyjnym (E. Szypow) lub jeszcze inaczej.
To MIŁOŚĆ stoi na najwyższym miejscu w naszej ziemskiej hierarchii wartości, bo dzięki niej dzieje się wszystko, łącznie z naszym życiem. Miłość jest siłą napędową Wszechświata, a przestrzeganie praw Wszechświata i boskiej logiki - to nasza "karma". Przyszliśmy tutaj po to, by gromadzić doświadczenia i rozjaśniać naszą duszę światłem miłości.
Żyjemy w materialnym świecie, gdzie obowiązują prawa i zasady stworzone przez ludzi, ale istnieją też boskie zasady, obowiązujące w wysokowibracyjnym świecie duchowym, których nie zawsze potrafimy doświadczyć. Ponieważ jesteśmy istotami duchowymi żyjącymi w materii, więc obowiązują nas obie logiki: ZIEMSKA i BOSKA. Dotyczą nas oba poziomy praw i zasad: ziemska i boska.
W naszym dość ubogim energetycznie, trójwymiarowym świecie postrzegamy rzeczy oddzielone od siebie – rozdrabniamy  je na części, analizujemy za pomocą rozumu, oceniamy, wartościujemy, osadzamy w czasie i przestrzeni, niejednokrotnie ignorując duszę i ducha. Takiego podziału nie ma na wyższych poziomach energetycznych. Tam nie istnieje czas liniowy, nie istnieje wartościowanie, ocenianie, ani kategorie dobra i zła. Wszystko jest JEDNOŚCIĄ.


I jeszcze jedna uwaga - TO JEST MOJA DROGA ŻYCIA I TYLKO MOJA. KAŻDY Z NAS JEST INNY I MA SWOJĄ  WŁASNĄ DROGĘ. NIKT ZA NIKOGO NIE PRZEJDZIE JEGO DROGI, ANI NIKT ZA NIKOGO NIE PRZEŻYJE JEGO ŻYCIA. DLATEGO ROZWÓJ JEST SPRAWĄ  INDYWIDUALNĄ.
Wiele spraw jest ustalonych przed naszym narodzeniem i jak by się nie potoczyły nasze losy, stanie się to, co ma się stać, a im mocniej się przeciw czemuś buntujemy i sprzeciwstawiamy, wojujemy lub forsujemy na siłę coś, co nie jest zgodne z boskim planem (przeznaczeniem, boską wolą), tym silniej jest to blokowane poprzez niepowodzenia życiowe, pecha, nieszczęścia, choroby, śmierć.

Mam coraz mocniejsze przekonanie, że PRZEZNACZENIE (Wola Boska lub Boski Plan) istnieje, ale istnieje też WOLNA WOLA.

Dano nam możliwość wybierać czy chcemy swoje życie oprzeć na miłości czy na strachu.

Według mojej filozofii siłą napędowa Wszechświata jest MIŁOŚĆ i na wysokich poziomach energetycznych wszystko jest JEDNOŚCIĄ. Ponieważ nie ma tam wartościowania i osądzania, więc w miłości zawiera się WSZYSTKO.

Na niższych poziomach energetycznych przeciwiestwem Miłości jest STRACH, z którego wywodzą sie wszelkie negatywne emocje, będące składową ludzkich zachowań, postaw, motywacji: złość, gniew, żal, obraza, zazdrość, zawiść nienawiść, osądzanie, itp., jak również egoizm i egocentryzm. Czyli wszelkie emocje leżące u podstaw  najprzeróżniejszych postaci AGRESJI (słownej, fizycznej, emocjonalnej, duchowej, manipulowania, poniżania, konfliktów, wojen, niszczenia itd.). Wszelka agresja bazuje na strachu i negatywnych emocjach wywodzących się z niego. Im więcej agresji w naszym życiu, tym bardziej oddalamy się od Boga, tym mocniej zamykamy swoje serce na Miłość i nasza dusza (element boskości i wieczności w nas) czernieje, staje się coraz bardziej "poraniona, pokiereszowana, rozbita" i mamy coraz więcej do odrobienia i oczyszczenia.  Jeśli dokonamy takiego wyboru...

Jeśli wybierzemy drogę akceptacji, wybaczania i miłości, nasza dusza będzie coraz bardziej świetlista, a my zbliżymy się do Boga, do "domu".  

Wyłącznie od nas zależy czy wybierzemy drogę MIŁOŚCI czy STRACHU. To jest właśnie Wolna Wola i możliwość wyboru.


MOŻNA PRZYJRZEĆ SIĘ RÓŻNYM SPOSOBOM I FORMOM PRACY NAD SOBĄ, MOŻNA I WARTO ZASTOSOWAĆ JE W SWOIM ŻYCIU, NATOMIAST DECYZJE KAŻDY PODEJMUJE SAM I PONOSI ZA TE DECYZJE CAŁKOWITĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ.   

NIECH CIĘ PROWADZI MIŁOŚĆ!


Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego